Marvel Zombies - recenzja. Stolik pozornie wywrócony

Patryk Purczyński
2024/05/09 20:30
0
0

Plaga zombie dopadła nawet superbohaterów. I to właśnie nimi mamy okazję zagrać w nowej planszówce od Portal Games, Marvel Zombies.

Marvel Zombies - recenzja. Stolik pozornie wywrócony

W ubiegłym roku planszówkowy świat doczekał się odważnego i jakże spektakularnego mariażu dwóch z największych marek w przemyśle rozrywkowo-filmowym i planszówkowym. Oto bowiem ciesząca się ogromną popularnością seria Zombicide przyjęła w swoje - nie tak znowu skromne - progi wywodzące się z komiksu, a w ostatnich latach święcące trudne do zliczenia kasowe triumfy na dużym ekranie uniwersum Marvela. Konstelacja gwiazd MCU postanowiła zaświecić pełnym blaskiem na deskach tekturowego teatru cenionego przez tak liczne grono fanów. Czy zderzenie dwóch tak prominentnych światów miało w ogóle prawo się nie udać? Być może w jednym z alternatywnych uniwersów gra, która została wprowadzona na rodzimy rynek przez Portal Games, okazała się planszową abominacją, ale na pewno nie w tym, w którym żyjemy. Panie i Panowie, oto Marvel Zombies.

Superzombiaki w MCU

Jest to gra w uniwersum Marvela zrealizowana z rozmachem godnym Zombicide’a. Czeka tu na nas masa scenariuszy i jeszcze więcej komponentów ze znakiem jakości CMON. Fani serii doskonale wiedzą, że jest to planszówka kooperacyjna, w której wspólnymi siłami gracze próbują pokonać namnażające się hordy przeciwników oraz zrealizować cele wyznaczone przez scenariusz. Tradycyjnie wcielaliśmy się w tych dobrych, a naszym celem stawały się zastępy nieumarłych. W Marvel Zombies jest odwrotnie. Kontrolowanymi przez graczy postaciami co prawda są superbohaterowie ze świata Marvela, ale… zostali oni zamienieni w zombie! Fakt, że to my sterujemy de facto nieumarłymi, nie zmienia jednak podstawowego założenia gry: nadal jesteśmy w mniejszości i nadal to przeciwnicy namnażają się pomiędzy naszymi turami. Stolik został więc wywrócony jedynie pozornie. Zmieniły się przede wszystkim skórki naklejone na postacie.

Superzombiaki w MCU, Marvel Zombies - recenzja. Stolik pozornie wywrócony

Marvel Zombies, choć garściami czerpie z rozwiązań znanych z oryginalnego Zombicide’a, wnosi również nowinki, które wpływają na przebieg rozgrywki i zmuszają graczy do podejmowania decyzji na inne sposoby niż dotychczas. Zacznijmy jednak od tego kim w ogóle możemy grać i co oferują dostępne postacie. W gronie zombie bohaterów znaleźli się zzieleniali: Kapitan Ameryka, Hulk (tu akurat standardowo, tylko ta zieleń taka bardziej przygniła niż zwykle…), Iron Man, Wasp, Deadpool i Kapitan Marvel. Każdy z nich ma swój standardowy atak, do którego przypisana jest dana liczba kości i wartość, jaką trzeba na nich uzyskać, by zaliczyć trafienie. Niektórzy bohaterowie mają możliwość zaatakować nie tylko przeciwników znajdujących się w tej samej strefie, ale też w strefie sąsiedniej. Oprócz tego postacie różnią się cechami, odblokowywanymi stopniowo wraz z doświadczeniem zdobywanym za zabitych przeciwników.

Głodny znaczy… niebezpieczny

Drugi rodzaj ataku stanowi pożarcie. Jest to bodaj najistotniejsza nowość, jaką ma do zaoferowania Marvel Zombies. Z każdą turą rośnie poziom głodu zombie bohaterów. Gdy osiągnie maksimum, akcje ograniczone są wyłącznie do ruchu i pożarcia. Ta ofensywna alternatywa pozwala skupić się wyłącznie na jednym przeciwniku w strefie z bohaterem. Jeśli na kościach wypadnie trafienie, postać zostaje pożarta, a poziom głodu obniża się do zera. Sęk w tym, że głód potrafi być sporym sprzymierzeńcem gnijących superbohaterów. Im wyższy jest jego poziom, tym więcej kości wykorzystujemy w ataku. Trzeba tylko pilnować, by nie przedobrzyć i nie ograniczyć sobie wyboru akcji. Nawet to nie stanowi jednak końca świata i czasami przeciągnięcie zaspokojenia głodu potrafi zadziałać na naszą korzyść. Dodatkowym mankamentem związanym z maksymalnym poziomem głodu jest utrata jednego punktu zdrowia na końcu rundy. Dzięki temu rozwiązaniu mechanika ma jednak odpowiedni balans pomiędzy wzmocnieniem ofensywnego potencjału postaci i jej osłabieniem. Gracze zyskują za to dodatkowy aspekt do oceny przy wykonywaniu swoich ruchów.

Głodny znaczy… niebezpieczny, Marvel Zombies - recenzja. Stolik pozornie wywrócony

W Marvel Zombies nie skorzystamy z kart broni. Jedną z podstawowych mechanik Zombicide’a zastąpiły tu karty cech zombie. Raz na turę w ramach dostępnego limitu akcji gracze mogą dobrać taką kartę na swoją planszetkę, a następnie wykorzystać ją w dowolnym momencie. Dzięki temu zmodyfikujemy wskaźnik głodu, zyskamy dodatkową akcję lub zmusimy przeciwników do zmiany położenia. Kolejny raz zyskujemy więc taktyczną elastyczność i element zwiększonej decyzyjności. Podobnie jest z postronnymi. Są to postacie niezależne (znane z uniwersum MCU) obecne na planszy, nierzadko ściśle związane z celami scenariusza. Dla naszych zombie bohaterów stanowią (dosłownie) łakomy kąsek. Za ich pożarcie nie zyskujemy co prawda punktów doświadczenia, ale za to zdobywamy kartę postronnego, która wzmacnia naszą postać swoją specjalną cechą. Tym samym pojawia się kolejny element wart przekalkulowania: czy w pierwszej kolejności eliminować zagrożenie w postaci przeciwników, czy pasywnego NPC-a, który jednak będzie nam się przyjemnie odbijał w dalszej części misji, zanim zdąży uciec.

Wszystkie te udogodnienia wykorzystamy w walce, no właśnie, przeciwko komu? Szyki zombie bohaterom próbują pokrzyżować agenci S.H.I.E.L.D., którzy w Marvel Zombies funkcjonują na tych samych zasadach co nieumarli w Zombicidzie. W swojej turze poruszają się w kierunku naszych postaci, a jeśli znajdują się w tej samej strefie to atakują. Są też zróżnicowani: na szturmowców, strażników i specjalistów. Różni ich liczba dostępnych akcji i wytrzymałość. Przyznam, że przyjęte nazewnictwo przysporzyło mi pewnych problemów z rozróżnianiem poszczególnych jednostek, przez co często musiałem zerkać do instrukcji, by prawidłowo rozmieścić figurki podczas namnażania. Na szczęście z tym nie było najmniejszego problemu, ponieważ bardzo czytelne objaśnienie znajduje się na ostatniej stronie księgi z zasadami, wraz ze skróconym przebiegiem opisu całej rundy. To bardzo praktyczne rozwiązanie, dzięki któremu nie trzeba wertować stron w poszukiwaniu pożądanych informacji.

Agenci S.H.I.E.L.D. nie są jednak jedynymi, którzy usiłują powstrzymać krwiożercze zapędy zombie bohaterów. W szranki z nimi stają bowiem również ci, którzy stanowią sól MCU - prawdziwi superbohaterowie w prawdziwych strojach z pelerynami, z prawdziwymi supermocami. Jak można się domyślić, stanowią oni wyjątkowo twardy orzech do zgryzienia. Nie dość, że są bardziej wytrwali na nasze ataki, to jeszcze dysponują cechami, które dodatkowo utrudniają nam życie. Nie dość, że stanowią wyjątkowo klimatyczny smaczek dzięki znakomicie wkomponowanym nawiązaniom do komiksowego świata, to jeszcze wprowadzają powiew świeżości i nieprzewidywalności do samej rozgrywki. Walka z nimi bywa jednak wyjątkowo frustrująca. W pojedynczym rzucie trzeba bowiem uzyskać nawet cztery trafienia. Jeśli chcemy się zdać na ślepy los, szanse powodzenia są znikome. Właśnie na taką okoliczność szczególnie przydatne okazują się - przynajmniej niektóre - karty cechy zombie.

Ale to już było

Wobec Marvel Zombies mogą pojawić się zarzuty dojenia marki - i nie będą one do końca bezpodstawne, bo jednak trzon rozgrywki jest bliźniaczo podobny do tego, co znamy z klasycznego Zombicide’a. Nie każdemu będzie się więc uśmiechać wydać niemałą znowu sumę tylko po to, by zagrać w… tak naprawdę Zombicide’a po wizualnym i mechanicznym (acz w ograniczonym zakresie) retuszu. Nie będzie to więc pozycja dla wszystkich, ale fani MCU powinni być zachwyceni. Marvel Zombies może okazać się magnesem nawet dla tych, którzy na co dzień nie obcują z grami planszowymi. Wszystko dzięki prostym zasadom i pięknemu, bogatemu wykonaniu, a także całej masie smaczków, łechtających zmysły miłośników superbohaterów.

Ale to już było, Marvel Zombies - recenzja. Stolik pozornie wywrócony

Marvel Zombies jest ponadto grą, w której losowość przyjemnie miesza się z taktycznymi możliwościami i dylematami decyzyjnymi. Te ostatnie nie są jednak na tyle poważne, by powodować paraliż decyzyjny, przez co rozgrywka nieustannie pozostaje dynamiczna - zupełnie jak w dobrym kinie akcji. Losowość będzie doskwierać co bardziej na nią wyczulonym, ale są pewne narzędzia, dzięki którym można się choć w pewnym stopniu przygotować na niepomyślny rzut kośćmi. Udało się w tym względzie zachować odpowiedni balans.

Znak jakości CMON

Wykonanie Marvel Zombies stoi na takim samym poziomie jak każdego z Zombicide’ów, czyli bardzo wysokim. Ozdobą są oczywiście szczegółowo wykonane figurki, w liczbie iście hurtowej. Indywidualnych odlewów doczekali się zombie bohaterowie, superbohaterowie i postronni, a ponadto w pudełku znajdziemy jeszcze przecież całą armię agentów S.H.I.E.L.D. - łącznie prawie 90 modeli. Dwustronne kafle terenu wykonane zostały w takim samym standardzie jak w pozostałych częściach serii. Niezawodna gruba tektura i solidne, dwustronne wykończenie są ich znakiem rozpoznawalnym. Niestety niektóre kafle są lekko pałąkowate, dlatego ich krawędzie nie będą do siebie idealnie przylegać po rozłożeniu na stole.

Znak jakości CMON, Marvel Zombies - recenzja. Stolik pozornie wywrócony

GramTV przedstawia:

Majstersztykiem są planszetki graczy z wydzielonymi miejscami na poszczególne karty i licznikami zdobytych punktów doświadczenia. Oczywiście, suwakom zdarza się zaciąć i mogłyby przesuwać się płynniej, ale to drobny mankament. Karty mają grubą fakturę, są może minimalnie za sztywne, ale to bez wątpienia produkt wysokiej jakości. Zestaw uzupełniają kolorowe podstawki na figurki, które dodatkowo ułatwiają ich identyfikację. Co ważne, każdy komponent ma dla siebie wykrojony kawałek miejsca w pudełku, dzięki czemu będzie w nim panował porządek. Marvel Zombies pod względem wydania z całą pewnością jest grą ze znakiem jakości CMON.

Tak sobie myślę, że gdyby planszówkowicze byli zmęczeni formułą Zombicide’a, to to źródełko wyschłoby już dawno temu. Kolejne części serii, choć wprowadzają nowe rozwiązania mechaniczne, dopasowane do tematu danej gry, nadal w swym trzonie są bardzo podobne do pierwowzoru. A mimo to rozchodzą się na pniu. Nie podejmę się zatem kwestionowania wprowadzania na rynek kolejnych Zombicide’ów przebranych w inne tematy przewodnie. Marvel Zombies jest zresztą świetną propozycją dla miłośników MCU. Urzeknie ich nie tylko ogólne zapakowanie gry w komiksową skórkę, ale też przystępne zasady i dynamiczna rozgrywka. Zróżnicowane (zarówno pod względem długości rozgrywki, jak i poziomu trudności) scenariusze pozwolą cieszyć się grą przez długie godziny. A weterani serii odnajdą krztę radości w nowych rozwiązaniach mechanicznych.

7,5
Solidność Zombicide'a w opakowaniu MCU
Plusy
  • złota formuła Zombicide'a
  • mechaniczne nowości działają znakomicie
  • duża liczba scenariuszy
  • bogate wydanie wysokiej jakości
  • zwiększona decyzyjność
  • dla fanów Marvela
Minusy
  • drobne niedociągnięcia produkcyjne
  • niektórzy mogą narzekać na brak odważniejszych zmian
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!